wtorek, 26 kwietnia 2011

Montreal, Ottawa i coś po drodze - część 1. Montreal

Nastąpił wreszcie wyczekiwany weekend, długi weekend, bo w Ontario Wielki Piątek jest dniem wolnym, dzięki czemu wiele osób może mieć małe wakacje bez wakacji :) Wyczekiwaliśmy tego weekendu jak kania dżdżu, oboje już zmęczeni zimą i ogólnie pracą - w zeszłym tygodniu zaczęła się żydowska Pascha, więc okres poprzedzający miałam koszmarny (sklep jest w żydowskiej okolicy) i naprawdę już przebierałam nogami żeby się wyrwać i odpocząć. Wypożyczyliśmy srebrną strzałę i pomknęliśmy na spotkanie z przygodą. No dobra, zarezerwowaliśmy też hotele i pożyczyliśmy przewodniki, więc może przygoda była dość zaplanowana, ale przygoda to przygoda i tej wersji się będę trzymać ;)

Srebrna strzała, czyli Toyota Matrix.
Image Hosted by ImageShack.us

Do Montrealu dotarliśmy dość późno, nie dość, że wyjechaliśmy 1,5h później niż to miałam w planach (taka mała tradycja), to jeszcze oprócz nas sporo innych osób próbowało się wydostać z miasta, więc na początku poruszaliśmy się prędkościami mało autostradowymi. Stąd zrezygnowaliśmy z planów zatrzymywania się po drodze, zresztą wspólnie doszliśmy do wniosku, że pobliskie Kingston jest tak ciekawym miastem, że chcemy mu poświęcić nieco więcej niż tylko wpadniecie i pstryknięcie zdjęć.

Hotel był tani i przyzwoity, dokładnie to czego oczekiwaliśmy od miejsca na spędzenie jednej nocy. Fakt, zastanawialiśmy się dlaczego nastolatki płci żeńskiej nie umieją się porozumiewać inaczej niż wrzaskiem, na szczęście Montreal oferuje mnóstwo nocnych pokus, więc jak już się wywrzeszczały i wystroiły, nastąpiła błoga cisza. Łóżko w pokoju miało rozmiar królewski - spokojnie mogliśmy się na nim gonić, jak to mawia Pan Koala ;)

Image Hosted by ImageShack.us

Montreal jest usytuowany w innej już prowincji, francuskojęzycznym Quebecu. Stosunki Quebecu i Ontario (nie wiem jak reszta kraju) są... hm... mało sympatyczne. Moi kanadyjscy znajomi wprost obwieścili, że Quebecu nie lubią, jak chcą to się mają odłączyć i przestać zawracać dupę. Najwięcej radości sprawiła informacja, że Francuzi z kolei też za ową prowincją nie przepadają, bo uważają, że kaleczą ich ukochany język. Uczucia Ontarian są odwzajemnione, Quebec przeprowadził dwa referenda na temat odłączenia się od Kanady i ostatnie, w 1995 roku, partia separatystów przegrała mniej niż jednym procentem. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że nie dzieje się tak bez przyczyny. Prowincja była we władaniu Francji do 1763 roku - po przejęciu władzy przez Brytyjczyków, bogaci brytyjski i szkoccy bankierzy i kupcy przejęli faktyczną władzę, sprowadzając mieszkańców Quebecu do roli plebsu i służących. Blokada wyższych stanowisk zarówno w handlu jak i w polityce doprowadziła do zamieszek, o których pisałam tutaj.

Jedną z najciekawszych i polecaną montrealskim "dziewicom" (odwiedzającym po raz pierwszy w sensie ;)) dzielnicą jest Vieux-Montreal, czyli Stare Miasto. Hotel mieliśmy rzut beretem, więc ruszyliśmy na zwiedzanie. Muszę powiedzieć, że zakochaliśmy się w tej części Montrealu. I zdaliśmy sobie sprawę z tego jak bardzo nam brakuje Europy, bo Stare Miasto jest baaardzo europejskie. Wszystko było inne niż w Toronto, nawet zapachy były inne i jakieś takie bardziej dla nas swojskie ;) Dla mnie ogromną ulgą było inne odczuwanie temperatury, jednak niezbyt dobrze reaguję na wysoką wilgotność, nie przebierając w słowach, odczuwanie temperatury w Toronto mnie wkurwia. Jest mi albo za gorąco, albo za zimno i pomimo kombinacji alpejskich nie jestem w stanie się ubrać tak, żeby mi było w 100% dobrze. W Montrealu było całkiem przyjemnie, trafiliśmy na ładną pogodę, niestety za wiele zdjęć nie zrobiliśmy, bo już zmierzchało i bez statywu ciężko było, ale i tak uważam, że dałam radę :)

Zaliczyliśmy najważniejsze turystyczne punkty, czyli Katedrę Notre-Dam:
Image Hosted by ImageShack.us
Największy kościół w Ameryce Północnej mogący pomieścić 5 tysięcy osób. Jego architekt był tak zachwycony końcowym efektem, że zmienił wyznanie, by móc zostać pochowanych w podziemiach. Jako jedyny!

Banque de Montreal i pomnik założyciela miasta (tak, był remont - to następna tradycja, przy naszym zwiedzaniu musi być jakiś remont).
Image Hosted by ImageShack.us

I wersja nocna:
Image Hosted by ImageShack.us

Bazylika Św. Piotra w skali 1:3
Image Hosted by ImageShack.us

Place Jacques -Cartier - najbardziej charakterystyczny były market, miejsce spotkań autochtonów i odwiedzin turystów. Na końcu jest port. Wersja z Koalą i po ciemku od strony portu :)
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us

Wzdłuż portu mamy ładny deptak:
Image Hosted by ImageShack.us

A w krętych uliczkach królika z Alicji w Krainie Czarów. W mojej wersji, bo sklep się nazywał Fairy Tale. Mam nadzieję, że to nie było w powodu Wielkanocy ;)
Image Hosted by ImageShack.us

Wszyscy kibicują Montreal Canadiens, niestety następnego wieczoru przegrali z Boston Bruins. Ponieważ jesteśmy oficjalnymi fanami Montrealu, prosimy o trzymanie kciuków za kolejny mecz. Niestety nie wiem kiedy jest, ale na pewno niedługo, więc dacie radę ;)
Image Hosted by ImageShack.us

A w pobliżu hotelu mieliśmy takie grafitti:
Image Hosted by ImageShack.us

Kupiliśmy piwo (w normalnym sklepie!!!!! :)), planując następnego dnia z rana wspiąć się na Mont-Royal, czyli górkę z której jest rewelacyjny widok na miasto. Niestety poranek okazał się być okropnie wietrzny i mokry, innymi słowy lało jak z cebra i do tego łamało parasole. Przyznaję, ze próbowałam, wysiadłam nawet z samochodu, ale w momencie jak w ciągu 30 sekund miałam całe spodnie mokre, stwierdziliśmy, że jednak może nie tym razem. Niedosyt mały pozostał, ale i tak jeszcze tam wrócimy :)

Wsiedliśmy do strzały i pomknęliśmy do Ottawy. Ale o tym już w następnym odcinku.

17 komentarzy:

  1. Piękna wycieczka. Warto zaopatrzyć się w Goretexowe ubranka na kanadyjską wiosnę i jesień (nie tylko w TO), bo bez nich czasem wychodzi konieczność siedzenia w domu. No ale zawsze można chodzić po muzeach. Byliście już w AGO? Tam są naprawdę przepiękne zbiory kanadyjskiegio malarstwa (niedocenianego w światowym świecie sztuki moim zdaniem).
    Sama zaś wyprawa - super! Oby tak dalej. Życzę Wam wielu wypraw i przygód.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez uwielbiam Montreal ale nie cierpie jezdzic po tamtejszych ulicach, dziura na dziurze! Szkoda, ze nie zahaczyliscie o Quebec City, starowka jest jeszcze bardziej europejska niz ta w Montrealu. QC jest bardzo urokliwy. Konieczna powtorka, dla Mont Royal (bo warto, widoki sa rzeczywiscie przecudne)moze i dla QC, choc to troche dalej. To gdzie sie wybieracie na tzw Two-Four-May long weekend? Majowy weekend zwykle rozpoczyna sezon campingowy, wiec moze teraz zacznie sie zwiedzanie parkow narodowych? My na majowy jedziemy do Thunder Bay, daleko kurcze ale droga tam jest cudowna, zwlaszcza drugi odcinek (od Sault Ste. Marie do Thunder Bay) Tez Wam zycze wielu niezapomnianych przygod:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Alicja: nie byliśmy w AGO, po części dlatego, że jestem malarskim ignorantem. Kompletnie nie znam się na tej formie sztuki, umiem powiedzieć, czy mi się coś podoba czy nie i to tyle, więc i tak bym nie doceniła...

    OdpowiedzUsuń
  4. Monika: prawda, drogi mają koszmarne. O majowym weekendzie nawet nie wiedziałam, pojęcia nie mam, mamy na celowniku parę miejsc, ale na razie bez konkretnych decyzji. Niagarę chcemy jednodniówką zaliczyć, Kingston też, sporo fajnych miejsc jest na zachód od Toronto, na południe troche też, ale to wszystko takie wycieczki jednodniowe by były. Może faktycznie camping, tylko musze sobie przypomnieć, który park mnie ujął za serce :) Co do Quebecu to nie wiem czy damy radę, ale słyszałam, że faktycznie bardzo ładne miasto jest.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moze:
    Bruce Peninsula National Park? albo Thousand Island na Saint Lawrence River (to mozecie polaczyc z Kingston, bo blisko)? To tylko dwa narodowe, ktore naprawde warto a wrecz trzeba zobaczyc. Tych prowincjonalnych to jest jak "mrowkow": http://www.ontarioparks.com/english/ont_map.html

    Ja jednej dziesiatej nie widzialam:(( Algonquin Provincial Park chyba jest najbardziej znany i polecany. Warto odwiedzic, bo to jest naprawde dziki park, czegos takiego nigdzie w Europie nie zobaczycie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. O Thousand Island słyszałam, że jest pięknie, chcieliśmy połączyć z Kingston. Algonquim na pewno zaliczymy, bo być w Ontario i go nie odwiedzić to troche głupio ;) Może właśnie tam się wybierzemy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie osobiscie Algonquin rozczarowal. No faktycznie jest to duze, ale tego sie nie odczuwa, wiec wlasciwie poza skala, to nie widzialem niczego, czego na wschodzie Polski bym nie spotkal. Jezeli o parki chodzi, to na pewno ciekawiej jest na Zachodzie (Banff/Jasper), ale to juz nie jest wyprawa na jeden dzien.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak bym miala wybierac pomiedzy Bruce Peninsula a Algonquin, to na bank bym wybrala Bruce. Bardziej mi sie podoba ale to kwestia gustu. Pogugluj fotki z tego parku, cos niesamowitego. Ja osobiscie wyprawe do tego parku nazywam "wycieczka na skalki", lubimy sie tam powspinac. Bylismy juz kilka razy i to zawsze na jeden dzien, zaliczajac przy okazji Bruce Peninsula Nat'l park i Fanhom Five Nat'l Park, bo sa kolo siebie, baza wypadowa Tobermory, urocze miasteczko na samym koncu polwyspu.

    Majowy long weekend nazywa sie Victoria Day long weekend albo wlasnie May 24 (czytaj
    May Two-Four)Kanadyjczycy swietuja wtedy urodziny Krolowej Victorii. W tym roku wypada 23 maja. Takze Koale, czas planowac nastepna wycieczke, bo to wolne od pracy:)

    A potem nastepny to juz w lipcu, Canada Day, urodziny Kanady, niekoniecznie long weekend, zalezy kiedy wypada w tym roku 1 lipca;) Nawet nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Point Peele national park i Peele Island, w parku zbieraja sie motyle Monarch przed odlotem do Meksyku, niesamowity widok. Wyspa jest najbardziej na poludnie wysunieta czesca Kanady. Z zupelnie innym klimatem i mnostwem winnic. Warto zobaczyc i podegustowac :)
    http://www.pc.gc.ca/pn-np/on/pelee/natcul/natcul5.aspx
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
  10. Marcin: a wiesz, że się wybieramy tam? Znalazłam niedawno informację, że Point Peele jest najbardziej wysuniętym na południe punktem i miejsce zostało dodane do naszych planów wyjazdowych :) A już winnicami przekonałeś mnie na 200% ;)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonim: z zachodem sprawa jest otwarta, klarują się powoli plany, ale dużo zależy od tego, czy dostaniemy wizę amerykańską - spotkanie w tej sprawie mamy 20 maja, wiec trzymajcie kciuki, bo jak nam nie dadzą, to mnie szlag trafi z żalu za wydanymi pieniędzmi ;) W każdym razie na pewno na zachód pojedziemy, tylko jeszcze nie wiemy kiedy i czym ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Monika: wspinanie brzmi przyjemnie, trochę kondycji może odzyskam :) Z naszymi długimi weekendami jest ten problem, że ja pracuję w sobotę i muszę kombinować - mam do wyboru albo ściemnić, że jestem chora, albo się z kimś zamienić, co nie jest proste, bo zwykle każdy coś tam planuje na taki weekend. Fajnie, że Victoria Day jest w poniedziałek, to może zostawię sobotę i pojedziemy wieczorem do poniedziałku. 1 lipca jest w piątek, więc już muszę kombinować z sobotą. Ale damy radę, co, my nie damy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ps. Jak juz zaplanujecie trase, warto zrobic sobie kilka przystankow i poogladac :) http://www.start.ca/users/mharris/waterfalls/

    http://gowaterfalling.com/waterfalls/maps/greatlakes.shtml

    Marcin

    OdpowiedzUsuń
  14. Marcin: hahahaha, no "parę" wodospadów tu można znaleźć :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow ile planow:) Wize na pewno dostaniecie! Jesli chodzi o Canada Day to dobrze tez byc w piatek w miescie, bo wieczorem sa fajerwerki przy jeziorze, w Ontario Place:) A co mialas na mysli piszac na Zachod? Alberta i Gory Skaliste? BC? To byloby super dla Was jesli bylibyscie w stanie (czasowo i finansowo) i tam wyskoczyc:) Troche sie nakrecam jak piszesz o wypadach poza miasto, bo podroze to moj konik:))) I tez mam jeszcze tyyyyyle do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Monika: kwestia ustawienia priorytetów przy naszych zarobkach - nastawiamy sie na jeżdżenie, zwiedzanie, przeżywanie, odczuwanie i tak dalej :) Cierpi na tym moja garderoba ;) A wypady weekendowe, czy jednodniowe nie wychodzą aż tak drogo jak się odpowiednio to zorganizuje. Jakby nie było, żadnych dzieci, rodziny i innych zobowiązań nie mamy, wiec mozemy rozplanować czas tak jak nam się chce :)

    Co do zachodu, to na pewno chcemy odwiedzić BC - Vancouver jest priorytetem, jak się uda jakieś parki i inną przyrodę przy okazji, będzie super. Alberta być może też się uda - po cichu powiem, że jest plan niskobudżetowego przejechania od wybrzeża do wybrzeża, całkiem realnie się to klaruje, więc jak wszystko dobrze pójdzie, pozwiedzamy więcej Kanady niż planowaliśmy przed przyjazdem :)

    OdpowiedzUsuń
  17. No a wizy do USA dostaniecie na mur. Wtedy zaczną się zmiany planów, bo to trzeba będzie zobaczyć w USA, a potem i to też, no i jeszcze to też. I tak dalej się wsiąka w to jeżdżenie po kontynencie, aż do emerytury i poza nią.
    Vide wszelkie RVs i emerytów w nich!

    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń