piątek, 22 lipca 2011

Takie tam, upalnie

Wczoraj w Toronto padł rekord ciepła. Temperatura sięgnęła 38 stopni, a odczuwalna 49. Ostatni raz coś takiego czułam po wylądowaniu w Tunezji, jak wiało Sirocco. A i tak było bardziej sucho, musiało być, bo nie pamiętam stróżek potu na twarzy i plecach, a takowe pojawiły się wczoraj i aż mnie oczy szczypały. Pan Koala miał wolne, chciał wyjść na zakupy, ale ściana gorąca wepchnęła go z powrotem do budynku :) Z tego co piszą, był to najcieplejszy dzień w historii Toronto. Lucky us :)
Ogólnie to upały mamy od tygodnia, ja w sumie nie mam z tym aż takiego problemu, bo dobrze znoszę ciepło, choć wilgotność powodująca ciągle mokry pysk bywa dobijająca. Ale podobno w Nowym Jorku jest gorzej ;) U nich wilgotność sięga 80%, w Toronto teraz jest 40%, w nocy ma skoczyć do okolic 60% - miejmy nadzieję, że to z powodu zapowiadanych na jutro burz. 

W pracy powiedziałam, że odchodzę pod koniec sierpnia. Stwierdziłam, że za dużo nerwów mnie kosztuje zastanawianie się kiedy mam powiedzieć i jak zareagują w świetle mojego zaangażowania w projekt nowego systemu. Doszłam do wniosku, że oni mogą być skurwielami, ale ja chcę być fair w stosunku do samej siebie i poinformowałam odpowiednio wcześnie, żeby mieli czas na jakiekolwiek manewry. Projekt jest w fazie bardzo początkowej i charakteryzuje się kompletnym chaosem, jak również sporą dawką niewiedzy i ignorancji. Na przykład sama się uczę nowego systemu z wyproszonych manuali, bo właściciel nie wiedział nawet, że jakieś manuale istnieją i był ciężko zdziwiony, że dokumentuję procesy biznesowe. Nie wiedział również po co to robię, co tylko potwierdziło moje przypuszczenie, że nie ma pojęcia o zarządzaniu projektem. Nowy system jest stworzony pod ekrany dotykowe, o czym właściciel jeszcze nie wie, bo systemu nie widział i ekrany planuje kupić w późniejszym czasie. Obstawiam, że bardzo się ucieszy jak mu powiem, że z mojego punktu widzenia wprowadzanie nowego oprogramowania na sprzęcie który mamy to cofnięcie się o parę kroków i poważne spowolnienie pracy. Na dodatek dwa dni temu zmarł ojciec nieoficjalnego szefa projektu, a w żydowskiej tradycji przez tydzień się obchodzi żałobę, więc do tego wszystkiego mamy tygodniowe opóźnienie, bo bez J. właściciel nie wie co robić z projektem. Rozbraja mnie sposób w jaki ta firma jest zarządzana. W każdym razie przejęto się naszymi wizami i zaczęły się pomysły co mogą zrobić, żeby przekonać urząd, że jednak jestem potrzebna na kanadyjskim rynku pracy. Bardzo to miłe, ale niestety za późno :)

System postanowił również dać nam trochę pieniędzy, co było dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Najpierw dostaliśmy mniejszy zwrot podatku niż nam skalkulował program. Nie wiem dlaczego, bo wyjaśnienie było na zasadzie "zmniejszyliśmy kwotę w polu 303, stąd zwrot wyniesie tyle". Git, nadal nie wiem jednak DLACZEGO. Odpuściłam i czekałam dzielnie do lipca na spodziewany zwrot GST. Wypłaty są podobno 5go lipca. Nadszedł ten dzień i oczywiście na koncie cisza. Po tygodniu dostaliśmy listy, że nie mogą skalkulować zwrotu, bo nie dostarczyliśmy wymaganych dokumentów. Szlag mnie trafił, bo wiem, że dokumenty wysyłałam. Miałam je wysłać ponownie w tym tygodniu, ale zapomniałam, chyba przez ten upał. Dzisiaj wchodzę na konto i widzę zwrot GST. 3 razy większy niż się spodziewałam. Może mi przyślą kolejny list z wyjaśnieniem ;) W każdym razie nie wnikam, nadwyżka finansowa zrobiła się już bardzo ładna, co oznacza, że najpewniej skorzystamy z wycieczki na lodowiec, którą to nieśmiało proponował Pan Koala, a która nie była pewna właśnie z powodów finansowych :)))) Z tej również okazji idę dzisiaj na zakupy, bo już mam dosyć chodzenia w tych samych spodniach. 

W niedzielę planujemy się w końcu dostać na wyspy. Trzymajcie kciuki, żeby się nam udało ;) Zostały nam cztery weekendy i już wszystkie mamy zaplanowane, więc parę rzeczy nam niestety wypadło, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to nadrobimy :) 

16 komentarzy:

  1. Hehe. Gratulacje z okazji zwrotu pieniędzy. Mam nadzieję, że to nie pomyłka, którą potem rząd zażyczy sobie z powrotem.
    Czy po polsku naprawdę mówi się "manual", a już nie "podręcznik",które to słowo ja znam moich polskich czasów?
    Te upały brzmią nieprzyjemnie, u nas w raju też mamy upały, ale wilgotność jest raczej minimalna, co sprawia, że są zawsze przyjemne.
    No i czy jest Wam trochę szkoda opuszczać Kanadę? Mili, sympatyczni i skromni ludzie, czysto i ogólny porządek wszędzie. Ja Kanadę bardzo lubię.
    Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprostowanie: wczoraj byl najcieplejszym dniem W LIPCU w Toronto. Bylo ponoc jeszcze bardziej goraco w sierpniu w 1948:) Ale to tylko jako mala ciekawostka. Z tym wyjasnieniem, ktore przysylala przy zwrocie podatkow czesto jest cos inaczej niz sami wyliczymy ale ja tez nigdy nie wnikam i odpuszczam;)Z nimi i tak z reguly nie da rady wygrac;)

    OdpowiedzUsuń
  3. slyszalam o tych Waszych upalach, tutaj weekend tez byl upalny, ale nie az tak! no i gratulacje z okazji duzego zwrotu :-) a gdzie dokladnie ta wycieczka na lodowiec?

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że US takich niespodziewanek nie robi. W Poznaniu dla odmiany 11 stopni, wiatr i deszcz nieustanny od wtorku.. Mamy niezłą jesień tego lata..

    OdpowiedzUsuń
  5. No prosze, jak sie to do Koalow pieniadze pchaja drzwiami i oknami:)) Tylko brac i korzystac. Mam nadzieje, ze Wam sie te wszystkie wycieczki udadza i oczywiscie czekam na relacje:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Alicja: jedyne czego szkoda, to że nie możemy pojechać na wakacje dłuższe, bo jeszcze tyle by się chciało zobaczyć. Poza tym ten rok to jednak mało, długo nawet za bardzo znajomych tu nie mieliśmy specjalnie. Teraz jak towarzyskie życie ruszyło w dobrym kierunku, to czas się zbierać, na pewno szkoda zostawiać ludzi, którzy mogliby zagościć na dłużej. Ale jesteśmy strasznie podekscytowani tym co się wydarzy w ciagu kolejnych miesięcy, więc się wyrównuje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Monika: a myślałam, że to najcieplejszy dzień w ogóle. Co nie zmienia faktu, że było gorąco jak w piekle :) Z pierwotnego zwrotu podatku nam ścięli jakieś $250, teraz to oddali z nawiązką :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Atsanik: Koala coś takiego znalazł, jeszcze nie wnikałam gdzie to dokładnie jest http://www.explorerockies.com/sightseeing-tours/Columbia-Icefield-Tours-4-R.aspx

    OdpowiedzUsuń
  9. barbaro: właśnie widzę pogodę w Posen jak na gazetę wchodzę, masakra jakaś, koniec lipca i 11 stopni...

    OdpowiedzUsuń
  10. Stardust: wiesz, w horoskopie chińskim wyraźnie napisali, że dla mnie to będzie rok pieniędzy ;)))) Zresztą zapowiadało się mocno słabo, więc pomimo tego, że kwoty niewielkie, to jednak robią nam różnicę w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No i wlasnie o te roznice na plus chodzi:)) A rok jeszcze trwa, wiec horoskop ma szanse sie wykazac:))

    OdpowiedzUsuń
  12. No proszę, a ponoć pieniądze szczęścia nie dają, ale jak ułatwiają życie ho, ho.
    Tutaj w NY rzeczywiście było gorąco, byliśmy na Szekspirze w Parku i normalnie lało się z nas. W parku było 33 stopnie i ponad 80% wilgotności i to wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Z nowego zdjecia w zajawce wnioskuje, ze w koncu sie udalo:))))) Piekne widoki, prawda? Czekamy na wiecej zdjec;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Stardust: niech się wykazuje, nie mam nic przeciwko ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Evita_duarte: oj ułatwiają. A z tym szczęściem to też bym dyskutowała, bo pieniądze kupują marzenia, a te dają szczęście :) Ale wiem, wiem o co chodzi w tym powiedzeniu :)

    Przez Toronto i okolice z rana przeszło stado burz, dzięki czemu na chwilę się oczyściło powietrze. 80% wilgotności to jest jakiś koszmar chyba...

    OdpowiedzUsuń
  16. Monika: ano dotarliśmy, ale jakoś tak nieprzygotowani pojechaliśmy i zdjęć też mało. Moim głównym celem było mieć zdjęcie tego widoku na Toronto własnego autorstwa - cel zrealizowany :)

    OdpowiedzUsuń