sobota, 16 czerwca 2012

Mecz na żywo i mecz życia

Za nami mecz na pięknym, nowym poznańskim stadionie oraz tydzień prawdziwej uczty dla kibiców, bo raz, że turniej ma zaskakująco wysoki poziom, dwa, Polacy poraz pierwszy za mojego życia mają dwa punkty po dwóch meczach i realną szansę wyjścia z grupy. Na dokładkę kraj, a konkretnie miasta goszczące piłkarzy, został zalany przez obcokrajowców, którzy w większości nas chwalą, co mile łechce nasze ego i kompleksy ;) Do Poznania największa banda przyjechała z Irlandii, co okazało się szczęśliwym losem, bo banda jest niesamowicie przyjazna i pozytywna, a swoim dopingiem i tym co zaprezentowali w przegranym meczu z Hiszpanią zdobyli serca całego kraju i nie tylko.


Niedzielny mecz spowodował małe wyzwanie logistyczne, ponieważ akurat w ten sam dzień, mój Osobisty Siostrzeniec stawiał pierwsze kroki w spełnieniu mojego marzenia, czyli zostania gwiazdą rocka :) Innymi słowy, akurat w niedzielę odbywały się Dni Śremu, na których młody zagrał swój pierwszy koncert na prawdziwej scenie.

Tym samym musieliśmy opracować jak bezboleśnie zdążyć obejrzeć koncert i wrócić na czas na mecz. Ku sporemu zaskoczeniu okazało się, że nie ma korków, ulice są wręcz pustawe, znaleźliśmy bez problemu bardzo dogodne miejsce do zaparkowania i spokojnie udaliśmy się na stadion chyba jedynym pustym tramwajem, jaki się zdarzył na trasie :) Wcześniej przepuściliśmy trzy wypchane do granic możliwości rozśpiewanymi kibicami z Chorwacji, Irlandii i, rzecz jasna, z Polski.

Okolica stadionu przypominała pobojowisko, co jest rzeczą normalną przy masowych imprezach, a sklepy z alkoholem robiły utarg życia.


Kolejnym zaskoczeniem okazało się samo wejście na stadion, które zajęło nam rekordowo mało czasu. Jak widać na zdjęciach, niestety pogoda średnio sprzyjała, dlatego na pierwszym zdjęciu jestem zmoknięta - szlag trafił układanie fryzury ;) Sam stadion jest ładny i nowoczesny, i oglądając mecze w telewizji ciągle nie możemy się przestawić, że to są obrazki z Polski, jak to stwierdziła Aga. Ktokolwiek oglądał kiedykolwiek polską ligę, wie na czym polega różnica :) Mieliśmy bardzo dobre miejsca, które zostały nam niejako wmuszone, ponieważ zagapiliśmy się wcześniej i zostały same najdroższe. Pewnie sami z własnej woli byśmy takich nie kupili, więc może i lepiej, mieliśmy okazję wypróbować lepsze miejsca, raz się żyje :) Trafiliśmy na sektor mieszany, więc obok było kilku Irlandczyków, z drugiej strony Chorwaci, taki wesoły tłum. My kibicowaliśmy Irlandczykom, co niezmiernie ucieszyło naszego sąsiada ze zdjęcia, który wyłapał wszystkie odcienie zieleni, jakie na sobie miałam :)




Kontrola przy wejściu miała być bardzo dokładna i na taką wyglądała, jednak w rzeczywistości okazało się, że Panu Koali nie znaleźli komórki i portfela w kieszeni (mogli przypuszczać co to jest, ale mieli jednak obowiązek zapytać), a Chorwaci przemycili race, które odpalili po bramce.

Niektóre zdjęcia są robione telefonem, stąd gorsza jakość. W każdym razie Irlandczycy przegrali zupełnie spodziewanie, już na początku meczu "mój" Irlandczyk tłumaczył, że oni są słabi i nie mają dobrej drużyny, za to mają najlepszych kibiców. Z tym ostatnim zgodzili się wszyscy, którzy widzieli doping Irlandczyków przez ostatnie 5 minut gry z Hiszpanią, kiedy przegrywali 0:4. Bite pięć minut, nieustannie śpiewali "Fields of Athenry", zupełnie jakby wynik był na ich korzyść. Polska i świat ich pokochały i na ostatni mecz w Poznaniu wszyscy planują być Irlandczykami.


Nieco rozczarowaliśmy się powrotem ze stadionu. Pomimo spodziewanej ilości kibiców i utrudnień, MPK zupełnie sobie nie poradziło i podczas pół godzinnego marszu do samochodu minęły nas dosłownie trzy tramwaje. Nie wiem ile czasu wracalibyśmy do domu, gdybyśmy pojechali komunikacją, jak to planowaliśmy na początku.

Generalnie oprócz nieszczęsnej zadymy z Rosjanami we wtorek, impreza przebiega sprawnie i goście z zagranicy nie mogą się nadziwić temu co widzą.
Polubili nas Niemcy
Pochwalili szwajcarscy organizatorzy poprzedniego Euro
Szwedzi też odkryli, że Polska się zmieniła
Irlandczycy lubią Toruń i niskie ceny
Na boston.com są rewelacyjne zdjęcia
O dziwo relacje idą też do Peru i Wietnamu
Grant Wahl ze Sports Illustrated też się zakochał
Poznań reaguje na bieżąco na to, co się dzieje
A Pracownia Badań Społecznych przepytała kibiców
I mogłabym tak jeszcze długo ;) Wiadomo, są też utrudnienia dla mieszkańców w centrum miasta, ale przypominam, że to tylko niecały miesiąc, a powyższych relacji nie kupilibyśmy za żadne pieniądze.

Tak to się wszystko kręci, a polska drużyna zaskakuje walecznością i kondycją, czyli dwiema rzeczami, które nie istniały na poprzednich turniejach. Za każdym razem miałam nadzieje, które miażdżył mecz otwarcia, pokazujący grupę patałachów, którym się nie chce, a po 60tej minucie nie mają sił, nawet jakby im się jakimś cudem zachciało. Nie miałam większych nadziei tym razem, bardziej cieszyłam się na fakt, że cała impreza jest u nas w kraju. Tymczasem okazało się, że mamy drużynę, która może i nie ma piłkarzy światowej klasy, ale ma serce i wolę walki. Wtorkowy mecz oglądałam z tętnem godnym kierowcy F1, a przy bramce wrzeszczałam, skakałam i nawet parę piśnięć mi się wyrwało, gdzie z reguły wydaję z siebie jeden konkretny ryk :) Dzisiaj mecz o wyjście z grupy z Czechami - już teraz podnosi mi się tętno jak o nim pomyślę, a jest dopiero 11:14... Przed nami więc wieczór, podczas którego najprawdopodobniej osiwieję, ochrypnę i miejmy nadzieję, rozpłaczę się ze szczęścia. 

3 komentarze:

  1. A jednak nie udalo sie. Bar pelen Polakow i wszyscy niewyrazne miny. Trudno, nastepnym razem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innymi słowy, wszystko wróciło na swoje miejsce ;)

      Usuń
  2. to musiały być niezapomniane przeżycia, zazdroszczę Ci

    OdpowiedzUsuń